„Projekt Olbrzymka to spotkanie Marty i Natalii: tytułowej bohaterki – osoby chorej na otyłość olbrzymią – i artystki. Jego inicjatorką była Marta, która przygotowywała się do operacji resekcji żołądka. Zgłosiła się wówczas do Natalii i oddała się w jej ręce jako obiekt i materiał. Chciała, by udokumentowała i artystycznie przetworzyła jej zmagania z ciałem-wrogiem. Podejmując współprace wróciły do sytuacji sprzed szesnastu lat – Natalia przygotowywała się do egzaminów na studia rysując ciało Marty, swojej pierwszej modelki. To niesamowite zapętlenie relacji obecnie dotyczy już jednak zupełnie innych osób. Marta stała się Olbrzymka – osoba, która ze względu na swoje rozmiary, jest „za bardzo“ widoczna, a przez to wystawiona na ocenę, piętnowana, choć,
jak siłaczka, codziennie wkłada ogromny wysiłek w zwyczajne czynności, zmaga się z sama sobą i z otoczeniem, walcząc o akceptację. […] „Olbrzymka” jest zapisem projektu, którego realizacji artystka podjęła się, by – jak sama mówi – „opanować własny strach i niechęć”. Działa nie pomimo tych uczuć, ale własnie z powodu ich odczuwania, by móc zmierzyć się ze swoimi uprzedzeniami. Konfrontacyjna postawa, uczuciowy dysonans i antynomia wpisują się w format jej sztuki. Artystka porusza się w obszarze, który wyznaczają skrajności: racjonalizm i estetyczne wyrachowanie oraz skłonność do totalnego zaangażowania i oddania się pracy. To w tak wyznaczonym polu lokuje wszystkie pytania i sensy, to tam buduje relacje.” (Fragment tekstu kuratorskiego Joanny Gwiazdy)
Wiele „pięknych” słów jakie mi przychodzą na myśl jest tu raczej nietrafionych. Pozostanę przy dość surowej próbie opisu naszej relacji. Pewne rzeczy pozostawię w ukryciu – w ciszy. Dotykałam (problemu) Marty na wiele różnych sposobów. To na jej ciele uczyłam się, przygotowując na studia artystyczne. Na przestrzeni lat narzędzia się zmieniały – kiedyś były to ołówki i farby (2002-2005), obecnie wszelkie rejestratory dźwięku i obrazu. Niestety okazało się, że wszystko stanowi jedynie rękawiczkę, poprzez którą coś obmacuje, poklepuje i utwierdzam. To, co pokazuję teraz to przecedzony wybór/podgląd procesu spotykania się i współpracy. Nie ma tu ostatecznych podsumowań i „decyzji artystycznych”, bo wzięłam na siebie zbyt dużą odpowiedzialność – odpowiedzialność za drugiego człowieka. W zasadzie nie wiem, czego tu nie ma, i nie jestem pewna, co jest. Całe to dziwne, nagłe i nieplanowanie działanie jest balansowaniem na krawędziach znaczeń, na stykach potrzeb i oczekiwań. Nie bardzo potrafię określić miejsce, gdzie obecnie się znajdujemy. Początkowy cel był dość jasno i prosto określony – dokumentacja procesu chudnięcia z wagi 176 kilogramów. Ale to wszystko żyło, pulsowało i nadal wymyka się wszelkim definitywnym skalom pomiarowym. Nie cieszyłam się takim wy-zwaniem, nie mogłam się wczuć i odnaleźć. Do tego byłam przerażona nieprzewidzianymi konsekwencjami (z resztą nadal jestem). Zastanawiałam się jak przyłapać rzeczywistość w nieupozowanej sytuacji. To poczucie wyobcowania zamieniło się z czasem w pewną równoczesność zdarzeń, pewien surrealizm sytuacyjny. Bilans rozumienia takich pojęć jak: społeczeństwo, odpowiedzialność, piękno ciała czy (w skrócie) podręczna rzeczywistość, w jakiej żyjemy, dał abstrakt iluzji – jedynie. Uświadomiłam sobie, że nie ma tu żadnej wartości stałej – wszystko jest wyobrażeniem. Zarówno cel jak i założenia, cały proces, także sam powód naszego spotkania, pozycjonowanego tu jako problem. Wierzę, że dążenia Marty zmienią jej życie na lepsze. Duże rzeczy z daleka wydają się przecież takie małe i nieistotne. Praca z jej ciałem przy okazji pobudziła moje ciało, bo serce bije mi wyraźniej. Zauważam to w ciągu dnia, a to bardzo skraca dystans i zmienia perspektywę na wiele spraw.
Prezentacja:
2017 Galeria Sztuki Wozownia w Toruniu
2017 Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu